Ach, już prawie zapomniałam o paru wpisach, które miałam zamieścić i z przyczyn niezależnych ode mnie gdzieś to przepadło. Proszę zatem, jeśli interesuje Was jakaś pominięta tematyka, to dajcie mi znać w komentarzach.
Tym razem będzie życiowo, bo zazwyczaj nie mam niestety weny, czasu i sił na pisanie czegoś bardziej, że tak powiem złożonego niż codzienność. Ciekawa uwaga, prawda? Życie przecież powinno być tą materią mocno złożoną i trudną do analizy. Dla mnie tak nie jest. Na szczęście dzięki pewnej otwartości i odpowiedniemu spojrzeniu na rzeczywistość, nie muszę się martwić problemami życia. To one muszą się martwić mną! Ha!
No dobra sama nie wiem po co taki wstęp, chyba chodzi o to, że nie wiem co napisać i tak jakość puszczam wolno strumień świadomości. Zobaczymy co z tego wyjdzie lub nie.
Martwi mnie trochę sytuacja we Francji. Spora zasłona milczenia jest spuszczona na całą sprawę. Coś zbyt cicho i bardzo mało informacji dociera. To mnie niepokoi najbardziej. Francja to niestety dopiero początek a doskonale wiadomo, że do Światowej Beczki Prochu sypią się iskry z każdej strony. Nie chcę wyrokować, bo wielokrotnie miałam sprawdzone informacje, że to już, ale jakaś dziwna siłą sprawiała, że zaraz po kulminacji następowało niezrozumiałe zwolnienie, wyciszenie a czasami nawet pozytywny zwrot. Ta pozytywność byłą tak rażąca, że aż niemożliwa ale jakoś opinia publiczna to łyknęła. To druga bajka. To jak ludzie łykają w zasadzie wszystko, jak "Wprawna Sąsiadka zza Wschodniej Granicy" przy A1", to mnie się włos na głowie jeży. I to często prawda jest oficjalnie obnażona, a ludzie, nie wiem... jak by woleli to kłamstwo? Sama już nie wiem. Może to jest tak, że podświadomie ludzie myślą tak: "Gdyby to była prawda, to trzeba by było coś z tym zrobić. Więc przyjmuję to kłamstwo i wracam oglądać Voice of Poland... Oj dobra. Pozdro dla kumatych co podstawią sobie odpowiednie wydarzenia pod to co pisałam. Pasuje do kilku różnych scenariuszy, więc się nie kłóćcie kto ma rację, bo zapewne wszyscy macie.
Skoro tak dobrze się rozkręciłam, to śpieszę Wam donieść, że w sobotę odbył się Turniej Mikołajkowy Taekwondo. Oczywiście Fighter brał w nim udział. Świetna organizacja, rewelacyjna zabawa dla całej rodziny. Naprawdę stwierdziłam, że chętnie się zaangażuję w działalność tego klubu. Fighter wygrał jedną walkę i ogólnie szło mu naprawdę dobrze. Biorąc pod uwagę, że trenuje dopiero drugi miesiąc to jestem pod wrażeniem, tak samo jak jego trener. Zapraszam do wspierania Go Fight
na FACEBOOK
Pamiętam za moich czasów tego nie było. A jeśli było, to daleko ode mnie. Fakt chodziłam na Kung-Fu, fakt rok czasu trenowałam w domu i dwa razy w tygodniu na treningach. Ale nie było to tak fajnie zorganizowane, kimona w klubowych barwach, zawody, rodzinna atmosfera... Można było o tym pomarzyć lub zobaczyć na zagranicznych filmach. I tak serio, jak inaczej mogły potoczyć się losy nas wszystkich? Mając jedno życie do dyspozycji, to jednak trochę wkurwiające.
Maluch wysterylizowane więc jak pewnie się domyślacie armagedon w domu. Zasikany materac to wierzchołek góry lodowej... A i do tego chory, umierający Elfo... Idę robić herbatkę z miodem... Nara!