ZBIÓRKA NA SPRZĘT

0

Rozczarowanie...



No i mamy kolejny wpis z cyklu tych średnio miłych i przyjemnych.

Zanim jednak przejdę do meritum, chciałam zamieścić mały komunikat, oświadczenie. Ostatnio spotkałam się ze straszną krytyką na grupie FB, Gry Planszowe. Tu zamieszczam wyjaśnienie, dlaczego moje teksty dalekie są od ideału.
Kiedyś jak prowadziłam bloga, czy w ogóle jak pisałam jakiś tekst, to czytałam go po pięć, dziesięć razy, sprawdzałam błędy stylistyczne i interpunkcyjne. Sporo pracy i czasu, ale moje teksty były idealne. Teraz stanęłam przed dylematem. Albo będę pisała „od ręki” albo wcale. Postawiłam na inteligencję czytelników, którzy z tekstu wyciągną samą esencję i dopowiedzą sobie to, co potraktowałam skrótem myślowym.
Nie mam czasu na głaskanie tekstów. Nie mam też czasu na szarpanie się z debilami na FB. Bloga jak i stronę (o której istnieniu niewiele osób ma pojęcie) prowadzę zasadniczo dla siebie i dla tych co przyjdą, stwierdzą że myślą i czują podobnie i zostaną.
Wracając do tematu... Chciałabym wrócić w nim do środowisk, które na polskiej scenie są po prostu nie do zniesienia. Problem dotyczy środowisk niszowych, zaczynając od środowiska RPG, przez malarzy figurek aż po planszówkowiczów. Zacznę od tego, że w klimatach Fantastyki siedzę od 10 roku życia. A tak na poważnie zajmuję się fantastyką od 15 roku. Można więc śmiało powiedzieć, że siedzę w tym 28 lat, mocno ponad ćwierć wieku. Pamiętam narodziny czasopism Feniks i Magia i Miecz. Miałam pierwsze wydanie gry Magia i Miecz z planszą składaną z 4 kartonów. Grywałam w planszówkowego Wampira i Robin Hooda. Miałam pierwsze wydanie Warhammera, zakupionego w sklepie, wraz z zestawem transparentnych kości. Kosztowało mnie to 110 nowych złotych a był rok 1995. Dokładnie 6 kwietnia, dzień po moich urodzinach. Wydałam wszystko co dostałam na urodziny. Ale starczy tej dygresji. Wracamy do tematu.
Dodatkowo, dostaję sygnały od ludzi, że mają podobne odczucia. Ja ze swojej strony dodam jeszcze jedno. Sama nigdy nie byłam zarozumiała, przemądrzała i zadufana w sobie. Nigdy też nie hermetyzowałam środowiska. Wiąże się to z moim słusznym podejściem, że fantastyka jest tak rozległą dziedziną i tak otwartą, że zawsze jest miejsce na inne zdanie i podejście. Otwarta jestem też na ludzi, bo czy jest coś przyjemniejszego niż odkryć przypadkiem w zupełnie obcym człowieku, kogoś kto fascynuje się tym samym?
Aż piszczę cała w środku ze szczęścia!
Po czym gryzę się w język odwracam i odchodzę w swoją stronę…. ☹
Czemu tak jest zapytacie? Nosz kurwa sama bym chciała wiedzieć.
Oczywiście, wiedziałam od dawien dawna wiedziałam, że tak jest. Wiele razy doświadczyłam tego na własnej skórze. Tyle tylko, że teraz problem zdecydowane urósł do chorego poziomu.
Wspomnieć mogę Revena z jego Kapitułą RPG, sprzedawców w Łódzkim Clownie, ludzi ze Świdnickiego Legiona. Oraz ludzi z Lubelskich grup, którzy zdają się być zamknięci w jakimś Pudle.

EDIT: Kolega zwrócił mi słuszną uwagę! Mój wpis nie dotyczy takich organizacji jak Cytadela Syriusza, czy Klub Fantastyki Obelisk. Nie znam tych grup i nie o niech jest ten wpis. Chodzi mi o małe, prywatne grupy i o przypadkowo spotkanych ludzi. 

Nie wiem… Powiem wam szczerze, że u mnie rodzi się coś takiego: Wiem, że gdzieś spotykają się ludzie, albo znam od lat pojedyncze osoby, które bardzo głęboko i aktywnie siedzą w klimacie. Mimo moich usilnych prób, za każdym razem trafiam na ścianę, z którą muszę się zderzyć. Naprawdę otwarta, sama zapraszam, sugeruję, że można by coś jednak razem zadziałać. I nie chodzi o to, że ludzie ci mnie nie lubią, Wręcz przeciwnie. Wszystko jest ładnie i cacy, tylko… spierdalaj.
Czemu ma sprzyjać hermetyzowanie środowiska? Elitarność hobby? Ale w tym wypadku nie jestem byle łajzą z zewnątrz, jestem starą wyjadaczką! Sama chęć wymiany doświadczeń z mojej strony jest wręcz ogromna. Z drugiej strony widzę, raczej strach, że może ktoś wie więcej i robi lepiej? A może coś mi pozmienia i nie będzie już tak fajnie? Sama nie wiem, bo nigdy się nie wymądrzam, zawsze akceptuję zasady innych etc. To jednak jak widać nie wystarcza.
Jak widzicie staram się pisać trochę na około, żeby nie pisać do konkretnych osób. Ale zapewne, jeśli którakolwiek z tych osób to czyta, to doskonale zdaje sobie sprawę o kogo chodzi.
Kiedyś, w rozmowach ze znajomymi, dochodziliśmy do podobnych wniosków i podobne tematy były od czasu do czasu poruszane. Niemniej jednak, zawsze próbowaliśmy wychodzić naprzeciw i nawiązywać nowe kontakty i znajomości. Fakt, że wtedy mieliśmy siłę grupy. Teraz już tej grupy nie ma, zostałam sama, ale za to z większą wiedzą i doświadczeniem. Z większą pokorą i chęcią do kompromisów ze względu na jeszcze bardziej liberalne podejście do tych spraw. Teraz jednak jest trudniej. Wtedy, przed laty, myśleliśmy sobie tak, że z upływem czasu i napływem nowych ludzi, wreszcie dojdzie do tego, że świat Fantastyki stanie się otwarty, powszechnie znany i ludzie z zadufanych snobów zmienią się w otwartych i przyjacielskich. To, co dokonały gry planszowe w tym świecie, zdawało się być takim przełomem. Do tego YT i już bardzo popularne konwenty. Niestety, jest gorzej. Co więcej, hermetycznych grup jest teraz znacznie więcej, zadufanych jednostek też jest coraz więcej. Każdy ciągnie w swoją stronę i nawet ciężko już zagadać do kogoś, bo każdy z nieco innego kręgu. Pan „A” gra tylko w planszówki. RPG? - no fajne ale to za dużo czasu i nikt już w to nie gra. Pan „B”, maluje lub ma pojęcie na temat malowania, grzecznie odpowie na każde pytanie, ale to tyle, jak ja przestaję mówić to rozmowa się urywa. Pan „P”, to RPGowiec, teraz to on gra w jednostrzałowe systemy, ale poza tym to ma kampanię od 5 lat. W klasyczne RPG to on nie gra. Zaproszenia na wszelaką aktywność, przyjmuje wygodnym „Dziękuje, może kiedyś.” sam nie zaprosi. Jedzie na konwent, nawet się nie zapyta czy może razem? W końcu w tą samą stronę… Ech.. No jego sprawa, ale dlaczego tak? Nigdy tego nie zrozumiem.
Najbardziej śmieszy mnie, kiedy wchodzę do Legiona. Cały czas sprzedawcy na moje „Cześć” odpowiadają „Dzień dobry”. OK… Planuję następnym razem z oburzeniem powiedzieć, że zwykłe dzień dobry mi nie wystarcza i żądam ukłonu i kwiecistych powitań. Do tego te miny stałych bywalców. Patrzą na mnie jak na kosmitę. Stara baba, mówi "cześć" i jeszcze coś o grach i malowaniu figurek gada? "Ło... co to kurwa jest? To one garów nie lepią w swoich chatach…? Oooo…". Zjeby takie, że się w pale nie mieści. Zaściankowa Elyta kurwa, tfu, psia jego mać, ze Świdnika się znalazła… Śmiechu warte. Właściciel nie powiem. Światowy człowiek na poziomie, widać to od razu po zachowaniu. Człowiek z pasją, znający trudną sztukę small talk.
Do samego Legiona zapewne już nie pójdę. Z kilku powodów. Jednym z nich jest sprzedawanie gier w zawyżonych mocno cenach. No niestety, ale do cen rynku trzeba się dostosować. Jeśli jakaś gra zaczyna kosztować o 20 zł mniej to o tyle obniżamy też naszą. I nie mówię, że sklep stacjonarny nie może sobie paru złotych doliczyć do ceny, może. Ale nie 40!
Powiem szczerze, po ludzku zapytałam, słuchajcie mogę od was kupić tę grę po cenie rynkowej plus koszt przesyłki, żeby było fair? Nie da rady! Spojrzeli na mnie jak na żebraczkę, co to cwaniakować chce. A ja wiem dlaczego. Ano dlatego, że przyjdzie tatusiek po wypłacie i dla swoich córeczek gry kupi, bo to teraz modne. Przy mnie taki tatuś, co to kiedyś grał w Magię i Miecz, tylko teraz praca i czasu brak, więc gra tylko w gry imprezowe. Ale zna temat, choć skromny jest. Tzn, bardzo przyjemny pan, tylko trzeba by go było w klimat wciągnąć, zaprosić na jakieś wspólne granie, czy pogadać by chciał może kiedyś? O tym co się przez lata pozmieniało? Pokazać co i jak. A nie poklepywać po plecach, wcisnąć 3 gry (jakiś chłam ostatni) za cenę nie przystającą do niczego. To właśnie dla nich są te ceny. Ale nawet dobra, niech i tak będzie. Tylko dlaczego, swoich, ludzi z klimatu traktuje się tam tak samo? Ok, ja nie muszę mieć tej gry dzisiaj, poczekam 2,3 dni i mi prześlą z jakiegoś anonimowego sklepu internetowego. Tylko przykro mi, bo chciałabym ich wspierać, bo chcę by lokalny sklep z planszówkami był w moim mieście już zawsze i się rozwijał. Ale nie za cenę frajerzenia się i dopłacania 40 zł do gry.
Uważam też, że dla stałych klientów tracą nie dając „kredytów”.
Skąd to się wzięło? Ano z małych społeczności, które z mojego doświadczenia wiem, że wspierając sami siebie dawali często tzw kredyty gentelmańskie. Polega to na tym, że znając kogoś już od lat, daje mu się np. zestaw, którego zawrotna cena wynosi 600 zł i pozwala spłacać co miesiąc po 100 zł bez odsetek. Wilk syty i owca cała. A kogo stać na taki wydatek od ręki? Czy to możliwe zapytacie? Tak. Mam taki układ z gabinetem weterynaryjnym i jakoś nikt nikogo nie oszukał, nie okradł i nikt nie stracił. Co więcej. Jak jest potrzeba i możliwość to mój Wet dostaje ode mnie pojemniki, karmy, etc za free. Potrzebowaliby malowania? To proszę bardzo, wpadam w sobotę i maluję, za free. Można? Można. Tak działają małe wspólnoty. Jednak to WET, środowisko fantastyki na to nie pójdzie. Centusie… Sami na tym tracą, ale przecież trzeba pilnować, żeby nikt za bardzo się nie zbliżył, bo jeszcze… No właśnie CO??? Ten wpis idzie w świat, bo mam dosyć już tego. Wiem, że nic to nie zmieni. Ale mi ulży.

Żeby nie było tak całkiem na smutno, to muszę wspomnieć, że prowadzę właśnie grę w Warhammera, na zamkniętej grupie FB. Trafiłam na bardzo fajnych graczy, z którymi doskonale prowadzi się grę. Dowcipni, inteligentni i pomysłowi. Mam nadzieję, że zostaniemy razem na długo i uda się nam przeprowadzić całą, długą kampanię. 
Chociaż, jeszcze chwila pechowych rzutów i wszyscy zginą w lokacji startowej :D:D:D

Jako uzupełnienie, dodaję wypowiedź urażonego właściciela sklepu Legion. W całości i nie zmienioną.


"Wiśniany Wiśnia Magdalena, ja żebym niczego nie pominął pozwolę sobie wypunktować:1. Pamiętaj, że drzwi do naszego sklepu zawsze są dla Ciebie (i innych) otwarte, więc jeśli chcesz pogadać to zapraszam serdecznie.
Niemniej, zaczęłaś tę dyskusję publicznie w Internecie, więc ja też publicznie się ustosunkuje do Twoich zarzutów i przemyśleń.

2. Nigdy nie współpracowaliśmy z Urzędem Miasta, od polityki trzymamy się z daleka. Z MOKiem współpracujemy w tej chwili na bardzo przyjacielskich zasadach, ale interesów nie prowadzimy.

3. Naprawdę jesteś Inspektorem ds. Sprzedaży? I naprawdę trzeba Ci tłumaczyć zasady rynku i ekonomii? Popytu i podaży? Miejsca, rodzaju Klienta, strategii etc?
A co jeśli gry planszowe są tylko miłym dodatkiem w naszym sklepie? A co jeśli te "w chu... POP'ów i kart co się walają wszędzie" stanowi trzon naszej działalności? :) Nie przyszło Ci do głowy, że zarabiamy na czym innym, a planszówki są u nas symbolicznie? Że przez to mamy na nich mniejszy obrót = mniejsze rabaty w hurtowniach = wyższe ceny dla Klienta? Proszę Cię, na prawdę nawet nie spróbowałaś przeanalizować -asortyment / marketing / sytuacja (np przebudowa Placu) , jako Pani Inspektor? Choćby dla zabawy?

4. Jeśli ten sklep w Łodzi należał do sławetnego w swoim czasie Andrzeja, to uwierz mi zrobię wszystko, żeby nikt nawet nie spróbował porównać Legionu do tego miejsca :) Chłop miał równo za kołnierzem i wystarczy rzucić imię Andrzej przy okazji jakiegokolwiek eventu MtG i zobaczysz reakcję.

5. Pozwoliłem sobie wrzucić Twój wpis na grupę lokalną, do osób, które u nas kupują nas odwiedzają. Jest już sporo odpowiedzi i dostałem feedback w wiadomościach prywatnych na ten temat. Zadałem pytanie - czy ludzie się u nas źle czują i co moglibyśmy zrobić, żeby zmienić się na lepsze. Wiesz jakie były odpowiedzi? NIC.
Ja naprawdę staram się do każdej sprawy podchodzić indywidualnie i cały czas się uczę prowadzić firmę i to miejsce, stąd Wasze zdanie jest dla mnie bardzo ważne. I bardzo krzepiący jest fakt, że jednak ludziom się u nas podoba.

6. Co do panującej atmosfery i kultury osobistej chłopaków. Nadal będę wymagał od nich, żeby byli mili, grzeczni i kulturalni. Dzień dobry i do widzenia, proszę i dziękuje. To są elementarne zasady kultury osobistej. Ja tak zostałem wychowany i sam tak wychowuje dziecko. Tego samego będę wymagał od ludzi, którzy mnie otaczają.
Atmosfera - Magda, a może czas się zastanowić trochę nad sobą? Jeśli nie iskrzy między nami lub między Tobą a moimi chłopakami, może trzeba spróbować troszkę innego podejścia? Może po prostu to co zbudowaliśmy nie jest tym czego oczekujesz?
Ja z przyjemnością Cię przywitam, zawsze kiedy do nas wpadniesz, ale nie ukrywam, że moi ludzie poczuli się dotknięci tym, że zostali nazwani
"Zaściankowa Elyta kurwa, tfu, psia jego mać, ze Świdnika" . Urażeni też poczuli się bywalcy sklepu, bo przychodzą z dziećmi i się świetnie u nas bawią (tak przynajmniej twierdzą - sami z własnej i nie przymuszonej woli!)" "

Komentując. O tym właśnie jest mój wpis.... 

0 komentarze:

Prześlij komentarz